sobota, 13 lipca 2013

5 Nie drzyj się tak debilu

-Mogę cię o coś spytać?-powiedział po chwili milczenia Hayato, ja tylko przytaknęłam nie patrząc na niego ponieważ mój wzrok zwrócony był w kierunku dwójki małych aniołków, które teraz pełne dumy kroczyły parę metrów przed nami.Mimowolnie uśmiechnęłam się-Dlaczego tamten Youkai zaatakował cię, mimo tego że jesteś obrońcą lasu?-spytał niepewnie.
-Widzisz-powiedziałam zastanawiając się nad doborem słów.-W tym lesie żyje wiele demonów. Niektóre są dobre inne złe, ale wszystkie są podporządkowane mnie...
-Czyli w pewnym sensie jesteś za nie odpowiedzialna?-spytał przerywając mi
-Tak, dlatego też pilnuję aby nie zabijały bez powodu , nie czyniły większych szkód ani nie dokuczały ludziom i na odwrót, pilnuję by ludzie nie robili krzywdy im.-powiedziałam poważnym tonem.-Większości się to nie podoba więc zastraszają innych by mnie atakowali.
-To czemu nie zajmiesz się tymi, którzy do tego doprowadzają?!-krzyknął widocznie zdenerwowany, niestety zbyt głośno bo bliźniaki odwróciły się do nas przodem i z ciekawością wypisaną na twarzy patrzyli na nas. Westchnęłam lekko po czym uśmiechnęłam się smutno.
-Cóż-powiedziałam milcząc chwilę-To nie tak że nie mogę,lub jestem za słaba-mówiłam dalej smutno się uśmiechając.-Ja po prostu nie potrafię tego zrobić-odwróciłam na niego wzrok. Widziałam w jego oczach brak zrozumienia i niepewność.
-Czemu nie potrafisz?-spytał niepewnie. Ja spojrzałam z jakby tęsknotą na niebo.
-To tak...-przerwałam na chwilę-tak jakbym zabijała członka rodziny-powiedziałam smutno.-Widzisz, ja nie jestem stąd, pochodzę z bardzo daleka. Przybyłam tu mając gdzieś około 10 lat. Byłam zagubiona, głodna, zmęczona oraz przestraszona, byłam również poważnie ranna. Zostałam odnaleziona pod drzewami wiśni, był to jeden z najpotężniejszych Youkai zamieszkujących ten las. Przygarnął mnie, nauczył mnie wszystkiego co umiał, nauczył mnie również kochać i ludzi i demony na równi. Tylko że dlatego że przebywałam częściej z demonami zaczęły stawać się powoli moją rodziną.-powiedziałam dalej patrząc w niebo, kończąc nieprzyjemny oraz smutny dla mnie temat.
-Dalej nie rozumiem dlaczego nie możesz ich jakoś ukarać-powiedział zrezygnowanym tonem chłopak. 
-Bo jesteś głupi-powiedziałam zaczepnie.
-Nani?!-krzyknął oburzony-Ja?!-krzyczał dalej
-Do cholery jasnej nie drzyj się tak debilu-powiedziałam spokojnie lekko się śmiejąc.
-G...gomen- powiedział lekko zażenowany.
-Ech-westchnęłam cicho. Nagle zastygłam w bezruchu. Ze strachem spojrzałam na radośnie śmiejące się dzieciaki. Czerwonowłosy chyba tez to poczuł bo jak na zawołanie podbiegł do maluchów i kazał się nie ruszać. Ja starałam się odnaleźć źródło emanowanej złej energii.
-,,Cholera! To Rei<jap. zero>''-myślałam gorączkowo-,,On nas nie zaatakuje, gorzej z jego noun<sługa>, on niestety ostatnio nie słucha pana.''-z takimi myślami spokojnym krokiem ruszyłam do towarzyszy.
-Hayato! Pilnuj ich-powiedziałam zwracając się do chłopaka.
-A ty?-spytał zdziwiony
-Ja idę spotkać się z starym znajomym-powiedziałam uśmiechając się ironicznie. Czerwonowłosy przytaknął, niestety moi mali towarzysze zaczęli rozpaczliwie prosić bym ich wzięła ze sobą.
-Ale nee-sama!! Nie możesz tam sama iść!-krzyczała Ayami.
-Nee-chan ja  wiem że ta rana była poważna.-powiedział poważnie Ayumu, ja zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się szeroko
-Przed twoim wzrokiem nic się nie ukryje.-powiedziałam lekko z niego dumna.
-Cóż, dobrzy nauczyciele czasem się przydają.-powiedział poważny-pamiętam jak na jednej lekcji mówiłaś o rodzajach demonów. Idealnie pamiętam jak mówiłaś że węże mają truciznę, i że wystarczy lekka rana aby trucizna dostała się do organizmu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz